poniedziałek, 11 maja 2015

Po co maluję?

 “Travel is very useful and it exercises the imagination. All the rest is disappointment and fatigue. Our own journey is entirely imaginary. That is its strength. It goes from life to death. People, animals, cities, things, all are imagined. It’s a novel, simply a fictitious narrative.”

- Céline, "Journey to the End of the Night, Paolo Sorrentino, "La Grande Belleza"

foto. Katarzyna Karpowicz, pracownia w Pangbourne, Berkshire, Anglia.

W przeciągu ostatnich 3 lat przeprowadzałam się 4 razy. Polska, Węgry, Anglia. Decyzja o zmianie, poszukiwanie odpowiedniego mieszkania i pracowni, pakowanie całego dobytku domowego, pracownianego, ponowne urządzanie codziennego życia, organizacja pracy w nowym miejscu kosztuje wiele wysiłku i determinacji oraz wymaga wiary w sens podejmowania kolejnego wyzwania. Równocześnie w ciągu 3 lat zrealizowałam 4 wystawy indywidualne: Warszawa, Kraków, Wrocław, Budapeszt. Odrywając się od macierzystej kolebki- dorosłam, poznając różnych ludzi, których nigdy nie spotkałabym pozostając w jednym miejscu- zmądrzałam, spostrzegłszy, że życie jest nieprzewidywalne i nie da się ot tak go sobie zaplanować- nabrałam dystansu.

foto. Grzegorz Szymerkowski, Katarzyna Karpowicz w angielskiej pracowni.


foto. Katarzyna Karpowicz, przedwiośnie, pracownia w Pangbourne.

 Gdzieś w przeszłości, pod wpływem namacalnej świadomości przemijania byłam już w tym punkcie w którym stwierdziłam, że żyje się po to, żeby żyć, a reszta to nieistotna szarpanina, ale w momencie studiów i dojrzewania straciłam tę wiedzę, która w sumie jest bardzo pierwotna i dobra, ponieważ chroni człowieka przed zbędnym stresem.

foto. Katarzyna Karpowicz, plener nad Tamizą.

Wszelkie zmiany w moim życiu są wynikiem przypadkowych zdarzeń i moich wobec nich decyzji, za każdym razem okazują się dobre. Do czego zmierzam podsumowując moją wędrówkę z ostatnich trzech lat?

Foto. Katarzyna Karpowicz, widok z okna pracowni.

Jak zwykle do malarstwa, które niezmiennie, bez względu na moją kondycję, na warunki zewnętrzne, na moje wewnętrzne przeżycia towarzyszy mi wiernie, równolegle tworząc przestrzeń w której bezpiecznie mogę toczyć długie rozmowy z sobą samą, które tak naprawdę są rozmową pomiędzy mną a pracą, a potem przeradzają się w dialog pomiędzy odbiorcą, a obrazem.

foto. Katarzyna Karpowicz, w trakcie pracy.

 Koledzy po fachu- malujcie, koledzy innych dyscyplin- pracujcie nad tym co kochacie najbardziej, bo życie jest krótkie, a wszystko co się przydarza, to lepsze i grosze, to trudniejsze i łatwiejsze- ma sens ponieważ służy czemuś bardzo ważnemu- waszej twórczości i waszemu rozwojowi. Ciężka praca i niezłomne przekonanie o jej istocie jest dla mnie niezmiennie oparciem. Jaki jest sens mojego malowania? Prosty. Maluję żeby malować, tak jak żyję, żeby żyć. 

foto. Katarzyna Karpowicz, mój mąż w pracowni.