sobota, 8 marca 2014

Przed wystawą

22 marca we Wrocławiu w Galerii Platon odbędzie się wernisaż wystawy mojego malarstwa. Wystawa pod tytułem „W drodze” potrwa do 26 kwietnia.

Katarzyna Karpowicz w drodze do Galerii Platon

Przed każdą moją wystawą, zwykle parę tygodni wcześniej zaczynam spisywać notatki które podsumowują zestaw obrazów wchodzących w skład ekspozycji.
Najciekawsze spostrzeżenia przychodzą w rozmowach lub w mailach, często ulatują z pamięci, znikają w tłoku korespondencji, spróbuję w tym poście napisać trochę dla siebie, trochę dla Was to co istotne „W drodze”.

Przede wszystkim chciałabym podkreślić, że każdy malarz idzie inną drogą, ma swój indywidualny system pracy, własne tempo i osobiste podejście do kwestii malarstwa.

To co napiszę dotyczy tylko mojego malarstwa, mojego podejścia do pracy i jest moją postawą, charakteryzuje mnie jako malarza na tym etapie na którym jestem obecnie.

Katarzyna Karpowicz z "Dużym portretem", 140x140, 2013


Od stycznia 2011 roku do kwietnia 2013 zrealizowałam 7 wystaw indywidualnych w Krakowie, Warszawie i w Gdyni.

Za każdym razem pokazywałam zestaw 20-30 obrazów które łączył tytuł wystawy i fakt, że pokazywały pewien moment mojej malarskiej drogi.

Dla większości czytających może wydać się zabawne, że podsumowuję 3 lata pracy, że wspominam o jakiś etapach lub wypisuję o filozofii drogi.

Dla mnie też brzmi to zabawnie, piszę to z lekkim uśmiechem, z jednej strony całkiem na serio, a z drugiej strony z dystansem.

Tu dla usprawiedliwienia tych rozmyślań muszę dodać, że dla młodego malarza te kilka pierwszych lat to ciężka i długa tułaczka, pełna przygód, trudnych podejść i łagodnych pagórków. Przeprawa ciekawa i pouczająca, dla wytrwałych, upartych, niezłomnych. Osobiście uważam, chociaż brak mi dystansu, że od mojej pierwszej wystawy do teraz trochę się zmieniłam jako człowiek i jako malarz. Nie będę się tą zdobytą wiedzą dzieliła otwarcie, każdy malarz powinien mieć swoje tajemnice, ale jakby ktoś z Was chciał kiedyś osobiście pogadać (szczególnie koledzy po fachu) to chętnie wymieniłabym się spostrzeżeniami.

Piszę  przede wszystkim dlatego żeby opisać jak przygotowuję się do wystawy, czym jest dla mnie moment prezentacji własnego malarstwa i czemu tak dużo pracuję?

Katarzyna Karpowicz, przygotowania do wystawy w warszawskiej Galerii Elektor, kwiecień 2013

Jak przygotowuję się do wystawy:
Z zasady nie mam konceptu wystawy pod który maluję. Nie jestem w stanie nad sobą zapanować i do niczego się nie jestem w stanie zmusić. Nie brzmi to dobrze ani rozsądnie ale zapewniam, dla mnie ma to głębszy sens i wpisuje się to bardzo naturalnie w mój sposób prowadzenia obrazu.
Tak też wyglądał mój dyplom i wszystkie wystawy które zrealizowałam, tak będzie również na wystawie „W drodze”.

To co łączy obrazy które prezentuję to nie koncept, idea, myśl przewodnia, są całością bo ja je namalowałam na danym etapie swojego życia.

Moje podejście do malowania jest takie, że maluję to co mi się nagle zachce namalować. Mam oczywiście dużo pomysłów, które notuję, trochę szkiców z których chciałabym kiedyś coś namalować. Z czasem większość planów realizuję, ale pozostawiam sobie taką wolność, żeby móc w każdej chwili namalować to co nagle zaobserwuję, wymyślę, to co mi się przyśni, to co mnie nagle olśni.

Chyba widać to w moich obrazach, że pojawiają się w nich coraz to nowe tematy, w sposób całkiem niezamierzony, a związany z tym, że maluję w systemie dziecięcym czyli to co mam ochotę, to co mnie w danej chwili interesuje, bardzo  intuicyjnie, mało intelektualnie. Te tematy tworzą cykle, bo jeden obraz nie wystarczy mi, żeby wypróbować jakieś zagadnienie, jeśli ciągle mnie coś nurtuje muszę do tego wracać. To naturalne, wiem, wiem, ale piszę tu również dla ludzi nie związanych ze sztuką, bo to chyba ciekawe poznać malarza od strony ”roboczej”.

Katarzyna Karpowicz i "Duży portret"

Nie dałoby rady poprosić mnie o namalowanie wystawy o wspólnym temacie „Niedźwiedź” lub „Baseny” albo „Cyrk” bo te obrazy powstają na różnych etapach, z nagłej potrzeby namalowania tego właśnie problemu, może być, że do niektórych z prowadzonych cykli nie wrócę, nie mam na to wpływu.

Moje wystawy odsłaniają zwykle kilka cykli które przebiegle łączy niezobowiązujący tytuł.
W zagadkowy sposób każda z wystaw opowiada spójnym głosem, może dlatego, że bez konceptu mają swój niezamierzony porządek jakim jest improwizacja i poddanie się całkowicie i szczerze temu  którędy w danej chwili prowadzi mnie moje malarstwo.

Kilka tygodni przed wystawą Galeria zadaje pytanie o czym jest wystawa?
Wtedy nagle ląduję na wygodnej kozetce w mrocznym, ale przytulnym pokoju u wnikliwego psychoanalityka, który skrzętnie notuje to co mam do powiedzenia. Ja opowiadam szczerze, najczęściej pod wpływem głębokiej hipnozy, a po wybudzeniu stwierdzam, że psychoanalityk to Ja. Okazuje się, że wystawa ma głęboki, mocno zakorzeniony w moim życiu koncept, że to wszystko przez dzieciństwo, że otoczenie miało wpływ, że tak to przeżywam i to wszystko widać w obrazach. Że muszę się leczyć i że lekarstwem jest terapia poprzez sztukę.

Czym jest dla mnie moment prezentacji własnego malarstwa? To najważniejszy etap w którym ja poprzez obraz spotykam się z ty- odbiorcą. Bardzo ważne spotkanie. Stresujące, ale równocześnie pełne oddania, dobrych uczuć, ekshibicjonistyczne i intymne. 

Katarzyna Karpowicz "Przyśniło mi się" wystawa w Galerii Art, fot. Ewa Pfanhauser

Katarzyna Karpowicz "Przyśniło mi się" wystawa w Galerii Art, fot. Ewa Pfanhauser
Katarzyna Karpowicz "Przyśniło mi się" wystawa w Galerii Art, fot. Ewa Pfanhauser
Katarzyna Karpowicz "Przyśniło mi się" wystawa w Galerii Art, fot. Ewa Pfanhauser

Czemu tak dużo pracuję? To pytanie które najczęściej słyszę od kolegów : „Kasia ile ty obrazów namalowałaś?”, „Kasia ile ty obrazów malujesz miesięcznie?” itp. Bardzo lubię to pytanie bo się już do niego przyzwyczaiłam, słyszę je mniej więcej od 15 roku życia, to już taki rytuał który podtrzymuję w ten sposób:
Pytanie zostaje zadane, a ja nie udzielam odpowiedzi.

Głupio mi, że nie mam konkretnej odpowiedzi na to pytanie dlatego postanowiłam spróbować się do tego pytania przygotować, żeby następnym razem odpowiedzieć:

Każdy malarz ma swoje własne, indywidualne tempo pracy. Pracuję dużo, codziennie, nie śpieszę się, nie zauważam mijającego czasu, nie liczę dni, miesięcy, po roku spostrzegam, że szybko minął, ale nie podsumowuję, nie kalkuluję, nie jestem w stanie przewidzieć, nie interesuje się tym. Maluję intensywnie, ale często robię sobie przerwy, czasami nie maluję tygodniami. Moje obrazy zasilają Galerie, powiększają prywatne kolekcje, jestem w stanie co jakiś czas zaprezentować nową wystawę. Nauczona jestem koncentracji przy pracy, Ojciec mówił mi, żebym się nie guzdrała, ale równocześnie upominał, śpiesz się powoli, Matka nauczyła mnie jak ogarniać kilka rzeczy na raz i tak też robię jak mnie wychowali. Zawsze wolałam zostać w pracowni niż iść na piwo, jestem typem samotnika, nieustannie tęskniącego za towarzystwem ludzi. Samolubnie siedzę w pracowni wykorzystując każdą chwilę na pracę, równocześnie wykluczam siebie z towarzystwa stając się dzikusem. Całkiem sympatycznym dzikusem który z otwartymi ramionami przywita każdego kto chciałby z nim pobyć. Moje dziecięce i nastoletnie lata minęły w głównej mierze na wieczorach przy kartce papieru lub przy sztaludze, może jest to dziwne, ale tak żyję do dziś. Codziennie tłumaczę sobie świat na obraz. Mam intensywne wspomnienia z życia poza biurkiem, poza pracownią bo wtedy chłonę to co potem oddam w postaci obrazu. Maluję bardzo dużo od dawna.

przy sztaludze Mamy w dawnej pracowni Olgi Boznańskiej


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz