Opowiada mi o Hannah
Arendt i mówi, to zdanie, że „zło jest banalne”.
Moja Mama podczas ostatniej
rozmowy przez Skypa.
„Zło jest banalne” jest w mojej głowie od tamtego momentu. Od
dłuższego czasu prowadzę obraz „Spacer nad morze” i słowa „zło jest banalne”
towarzyszą mi przy pracy.
Jak maluję czasami krążą mi po głowie pewne zwroty które
niezależnie od mojej woli przychodzą ponownie, tak jak melodie, trwają w pamięci, wyrwane z kontekstu.
Obraz już skończony.
Syntetyczny i prosty, czysty w kompozycji i w kolorze,
dyptyk o wymiarach 116x 162 jest poświęcony mojej Mamie.
Skąd potrzeba malowania obrazów z cyklu „ulice”?
Planowałam przecież coś innego, dużo wcześniej, miałam
malować to albo tamto, tamto przecież było takim świetny tematem który zawsze
chciałam zrealizować, nawet zaczęłam kilka obrazów, kiedy nagle przywędrowały
nieśmiesznym spacerem te „ulice”.
Wyobrażam sobie siebie na niewygodnym krześle ustawionym
pomiędzy innymi krzesłami w okrąg. Gdzieś w koncie nieprzytulnej sali wynajętej
po godzinach w ponurej podstawówce stoi taca z herbatnikami i plastykowe
kubeczki na kawę lub herbatę. Idealne miejsce na spotkanie grupy „anonimowych
artystów”.
Teraz moja kolej:
- Cześć, nazywam się Kasia. Nie jestem w stanie zapanować nad
obrazami które do mnie przychodzą. Muszę malować zawsze to co chcą obrazy.
Staram się walczyć z nimi o swoje, ale na koniec okazuje się, że to obrazy
decydują, nie ja.
A może obrazy to ja, takie głębsze ja którego obecności
sobie nie uświadamiam, to mądrzejsze, rozsądniejsze, niezależne ja które wie
swoje, a ja malarz jest tym
powierzchownym ja któremu czasami wydaje się, że coś wie. Próba dyskusji
słabszego z silniejszym okazuje się bezsensowna. Rezultaty widać od razu, kiedy
ja malarz próbuje malować to co sobie pierwotnie wymyślił, ja obraz mu to
zniechęca. Podczas gdy maluje się wyjątkowo nudno i bez cienia emocji, chwila nieuwagi, ja
obraz- rach ciach, zamalowuje obraz, równocześnie z impetem malując to co chce,
co ciekawe, co nagle wywołuje emocje i chęć działania w ja- malarzu.
Nie mam wyboru, muszę słuchać się obrazu, choć jest to
nieustanna walka, próba sił.
Katarzyna Karpowicz, "Spacer nad morze", dyptyk, olej/płótno, 116x162, 2014 |
Miałam malować coś innego, ale namalowałam cykl obrazów z ulicami, jeden z nich poświęciłam mojej Mamie, która jest daleko, a zarazem niezmiennie, całe życie bardzo blisko, obok mnie.
Moja Mama Anna Karpowicz-Westner jest malarką, jedną z
najbardziej pracowitych osób jakie znam, mądra, wytrwała i silna zawsze chodzi
szybkim, energicznym krokiem, wskakuje na rower i zasuwa do roboty- czyli do
pracowni.
Z wielkim sentymentem wspominam, jak w dzieciństwie idąc z
Mamą za rękę podążałam przy niej truchtem bądź cwałem, w podskokach, żeby
nadążyć. Na basen, na angielski, na gimnastykę, do szkoły i z powrotem.
Najcudowniej- na koncerty, wernisaże, wystawy, na łąki w Szczebrzeszynie i nad
rzekę. Niezmiennie w zadziwiający sposób
Mama holowała mnie prosto w stronę jaśniejszą, bo w niej jest dobro.
„Zło jest banalne”
Zdjęcie ze spaceru nad morze- Korsyka 1990 rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz