niedziela, 2 lutego 2014

Banalność zła.

Opowiada mi o Hannah Arendt i mówi, to zdanie, że „zło jest banalne”.

 Moja Mama podczas ostatniej rozmowy przez Skypa.

„Zło jest banalne” jest w mojej głowie od tamtego momentu. Od dłuższego czasu prowadzę obraz „Spacer nad morze” i słowa „zło jest banalne” towarzyszą mi przy pracy.

Jak maluję czasami krążą mi po głowie pewne zwroty które niezależnie od mojej woli przychodzą ponownie, tak jak melodie, trwają w pamięci, wyrwane z kontekstu. 

Obraz już skończony.
Syntetyczny i prosty, czysty w kompozycji i w kolorze, dyptyk o wymiarach 116x 162 jest poświęcony mojej Mamie.

Skąd potrzeba malowania obrazów z cyklu „ulice”?

Planowałam przecież coś innego, dużo wcześniej, miałam malować to albo tamto, tamto przecież było takim świetny tematem który zawsze chciałam zrealizować, nawet zaczęłam kilka obrazów, kiedy nagle przywędrowały nieśmiesznym spacerem te „ulice”. 

Wyobrażam sobie siebie na niewygodnym krześle ustawionym pomiędzy innymi krzesłami w okrąg. Gdzieś w koncie nieprzytulnej sali wynajętej po godzinach w ponurej podstawówce stoi taca z herbatnikami i plastykowe kubeczki na kawę lub herbatę. Idealne miejsce na spotkanie grupy „anonimowych artystów”.

Teraz moja kolej:

- Cześć, nazywam się Kasia. Nie jestem w stanie zapanować nad obrazami które do mnie przychodzą. Muszę malować zawsze to co chcą obrazy. Staram się walczyć z nimi o swoje, ale na koniec okazuje się, że to obrazy decydują, nie ja. 

A może obrazy to ja, takie głębsze ja którego obecności sobie nie uświadamiam, to mądrzejsze, rozsądniejsze, niezależne ja które wie swoje, a ja malarz jest tym powierzchownym ja któremu czasami wydaje się, że coś wie. Próba dyskusji słabszego z silniejszym okazuje się bezsensowna. Rezultaty widać od razu, kiedy ja malarz próbuje malować to co sobie pierwotnie wymyślił, ja obraz mu to zniechęca. Podczas gdy maluje się wyjątkowo nudno i bez cienia emocji, chwila nieuwagi, ja obraz- rach ciach, zamalowuje obraz, równocześnie z impetem malując to co chce, co ciekawe, co nagle wywołuje emocje i chęć działania w ja- malarzu.

Nie mam wyboru, muszę słuchać się obrazu, choć jest to nieustanna walka, próba sił.

Katarzyna Karpowicz, "Spacer nad morze", dyptyk, olej/płótno, 116x162, 2014


Miałam malować coś innego, ale namalowałam cykl obrazów z ulicami, jeden z nich poświęciłam mojej Mamie, która jest daleko, a zarazem niezmiennie, całe życie bardzo blisko, obok mnie.

Moja Mama Anna Karpowicz-Westner jest malarką, jedną z najbardziej pracowitych osób jakie znam, mądra, wytrwała i silna zawsze chodzi szybkim, energicznym krokiem, wskakuje na rower i zasuwa do roboty- czyli do pracowni.

Z wielkim sentymentem wspominam, jak w dzieciństwie idąc z Mamą za rękę podążałam przy niej truchtem bądź cwałem, w podskokach, żeby nadążyć. Na basen, na angielski, na gimnastykę, do szkoły i z powrotem. Najcudowniej- na koncerty, wernisaże, wystawy, na łąki w Szczebrzeszynie i nad rzekę.  Niezmiennie w zadziwiający sposób Mama holowała mnie prosto w stronę jaśniejszą, bo w niej jest dobro. 

„Zło jest banalne”

 Zdjęcie ze spaceru nad morze- Korsyka 1990 rok.

foto. Sławomir Karpowicz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz