wtorek, 10 grudnia 2013

Portret Anny



Postanowiłam napisać kilka słów o malowaniu portretów na zamówienie.

Postać człowieka to mój ulubiony temat do malowania. Moja fascynacja związana z malowaniem i rysowaniem różnych scen w których głównymi bohaterami są ludzie sięga najwcześniejszych lat dzieciństwa. Wtedy tworzyłam dla siebie i rodziny światy w których pojawiały się jak łatwo się można domyślać księżniczki wszelkiego rodzaju. Potem wkroczyły dzieci, cyrkowcy, pływacy oraz przeróżne inne postacie które albo wymyśliłam albo znałam naprawdę, w każdym razie interesowały mnie z tego względu, że miały swoje życie, które toczyło się na kartkach moich papierów. 

Jako małe dziecko przed zaśnięciem dorysowywałam do gorszych, nieudanych, wtedy powiedziałabym „brzydkich” rysunków staranne, bardziej wypracowane, „ładne” przedmioty, żeby źle namalowana czy narysowana osoba nie miała mi za złe, że zostawiłam ją na kartce bez żadnej sensownej wartości. Od zawsze mocno przejmowałam się, tym co robię i do tej pory łatwo popadam w zmartwienie jeśli chodzi o losy moich obrazów, za niektórymi tęsknię jak za bliskimi osobami. Wspominam własne obrazy z rozrzewnieniem, pochlipując, że już nigdy tak nie uda mi się namalować jeszcze raz.

Pierwszy raz spojrzałam na siebie wnikliwiej jako mała dziewczynka malując autoportret, który przedstawiał moją twarz jako wielkie zachodzące słońce, to bardzo zabawny obrazek, może go tu zamieszczę jak uda się mi go znaleźć.

Po okresie dziecięcej swobody malowania wszystkiego z wyobraźni odkryłam świat malowania z natury i popadłam w szał szkicowania wszystkiego i wszystkich. Pierwszy olejny autoportret z natury namalowałam  w wieku  około 13 lat (obecnie znajduje się w kolekcji Leonarda Pietraszaka). 

Wspaniałe odkrycie, że można studiować z natury, ćwiczyć rękę i oko, podglądać, obserwować, przypadło na najbardziej energetyczny moment mojego życia pomiędzy 13 a 18 rokiem życia. Bunt młodzieńczy który ominął mnie szerokim kołem zostawił dużo miejsca na szkicowanie, rysowanie i malowanie.

Chodziłam w plener, szczególnie w Szczebrzeszynie podczas wakacji, malowałam pejzaże, snopy siana nie były wtedy jeszcze kwadratowe, a czas mijał zdecydowanie wolniej. Muszę tutaj wspomnieć o Mariuszu Drohomireckim i Piotrze Kołodziejczyku, malarzach mieszkających i tworzących w Szczebrzeszynie - malowali i malują z natury z takim wielkim apetytem, że nie da się nie zarazić tą energią - parę razy z nimi malowałam w plenerze, wiem co mówię.

Najbardziej jednak interesowało mnie studiowanie postaci ludzkiej, w szkicu, w ruchu, w kolorze, w nastroju, wreszcie, malując portret stopień mojego przejęcia sięgał zenitu. Twarz człowieka była dla mnie tematem najsmakowitszym któremu nigdy nie mogłam się oprzeć, tak pozostało do dziś.

Jestem takim malarzem który jadąc w plener musi malować z natury, nie z przyzwyczajenia czy z obowiązku ale dla własnej ciekawości, satysfakcji, z potrzeby zanotowania, naszkicowania tego co widzę, zachowania dla siebie lub może przetłumaczenia tego co doświadczam na język obrazu. Tak samo jestem malarzem który maluje portrety na zamówienie, ale nie jako odmalowanie nieznanej mi osoby która życzy sobie portretu, interesuje mnie malowanie z natury, poznawanie nowej twarzy, drugiego człowieka, próba zrozumienia bez słów tego jaki ten człowiek jest, przyjrzenie się nie tylko fizjonomii, ale temu co ukryte i nieznane, prawie nie do poznania.

To dla mnie zawsze ważna nauka, którą wyciągam z pracy, za każdym szkicem, obrazem mam więcej informacji zapisanych, nie wiem, czy w rękach czy w głowie, czy w sercu? Mój nauczyciel rysunku z liceum, świętej pamięci  profesor Jan Rzechak twierdził, że to jest połączone: „przez umysł, przez serce, przez rękę na płótno”, do dzisiaj staram się w ten sposób pracować. 

Uważnie prowadząc portret na zamówienie staram się rozpoznać osobę którą maluję, pomimo, że do końca pozostaje dla mnie zagadką (nie sposób poznać kogoś nawet go znając), ale wydaje mi się, że moja intuicja jest silna.

Namalowałam w swoim życiu wiele portretów, do każdego podchodziłam z wielką uwagą, niektóre kosztowały mnie wiele wysiłku, męczarni, inne przychodziły łatwiej, niektóre były trafniejsze inne chybione, ale zawsze proces malowania był pouczający.

Nie ma miejsca na mojej autorskiej stronie www.karpowicz-szymerkowska.pl na wszystkie ważne dla mnie obrazy, ale tutaj na blogu zamieszczam portret Anny Flatau.

Portret Anny Flatau, zamówił Jej Ojciec, twierdził, że Anna jest bardzo malownicza, gdy Ją zobaczyłam wiedziałam, że Jej portret wniesie wiele do mojego malarstwa. Interesująca twarz, mądre, głębokie, wymowne spojrzenie pięknych oczu, włosy jak z Velazqueza oraz poczucie, że Anna jest osobą silną w swojej wielkiej wrażliwości i delikatności.

Katarzyna Karpowicz "Portret Anny" 100x80 olej/płótno 2013

 Portret malowałam długo i z namysłem, ale również z wielką przyjemnością, szczęśliwie nie miałam przy nim żadnych kłopotów ani wątpliwości. Cieszę się, że istnieje potrzeba portretowania swoich bliskich wśród kolekcjonerów, taki obraz niesie ze sobą dużo wartości, oraz misję, żeby zostać w rodzinie na zawsze, opowiadając o przodkach wymowniej niż tysiące fotografii zapisanych na twardym dysku. Ojciec Anny widząc pierwszy szkic portretu zanotował, że to spojrzenie Córki na obrazie jest jak spojrzenie jego Matki, wiedziałam już, że udało mi się złapać to coś, co sprawi, że obraz będzie miał duszę.


Chciałabym podziękować Wojciechowi Tuleyi, wspaniałemu galernikowi z warszawskiej Galerii Art, to dzięki Jego poleceniu powstał portret Anny. Polecam serdecznie jego osobę oraz Galerię Art którą prowadzi:





1 komentarz:

  1. Droga Kasiu,
    jak zawsze mądre, przemyślane i interesujące osobiste wypowiedzi :) Cieszę się, że dobrze sobie radzisz w Budapeszcie. Serdeczności i uściski dla Ciebie i Grzegorza. Do zobaczenia w styczniu w Galerii STALOWA w Warszawie :) Krzysztof Fabijański

    OdpowiedzUsuń