Postanowiłam napisać kilka słów o malowaniu portretów na
zamówienie.
Postać człowieka to mój ulubiony temat do malowania. Moja
fascynacja związana z malowaniem i rysowaniem różnych scen w których głównymi
bohaterami są ludzie sięga najwcześniejszych lat dzieciństwa. Wtedy tworzyłam
dla siebie i rodziny światy w których pojawiały się jak łatwo się można
domyślać księżniczki wszelkiego rodzaju. Potem wkroczyły dzieci, cyrkowcy,
pływacy oraz przeróżne inne postacie które albo wymyśliłam albo znałam
naprawdę, w każdym razie interesowały mnie z tego względu, że miały swoje życie,
które toczyło się na kartkach moich papierów.
Jako małe dziecko przed
zaśnięciem dorysowywałam do gorszych, nieudanych, wtedy powiedziałabym „brzydkich”
rysunków staranne, bardziej wypracowane, „ładne” przedmioty, żeby źle
namalowana czy narysowana osoba nie miała mi za złe, że zostawiłam ją na kartce
bez żadnej sensownej wartości. Od zawsze mocno przejmowałam się, tym co robię i
do tej pory łatwo popadam w zmartwienie jeśli chodzi o losy moich obrazów, za
niektórymi tęsknię jak za bliskimi osobami. Wspominam własne obrazy z rozrzewnieniem,
pochlipując, że już nigdy tak nie uda mi się namalować jeszcze raz.
Pierwszy
raz spojrzałam na siebie wnikliwiej jako mała dziewczynka malując autoportret,
który przedstawiał moją twarz jako wielkie zachodzące słońce, to bardzo zabawny
obrazek, może go tu zamieszczę jak uda się mi go znaleźć.
Po okresie dziecięcej swobody malowania wszystkiego z
wyobraźni odkryłam świat malowania z natury i popadłam w szał szkicowania
wszystkiego i wszystkich. Pierwszy olejny autoportret z natury namalowałam w wieku około 13 lat (obecnie znajduje się w kolekcji
Leonarda Pietraszaka).
Wspaniałe odkrycie, że można studiować z natury, ćwiczyć
rękę i oko, podglądać, obserwować, przypadło na najbardziej energetyczny moment
mojego życia pomiędzy 13 a 18 rokiem życia. Bunt młodzieńczy który ominął mnie
szerokim kołem zostawił dużo miejsca na szkicowanie, rysowanie i malowanie.
Chodziłam w plener, szczególnie w Szczebrzeszynie podczas wakacji, malowałam
pejzaże, snopy siana nie były wtedy jeszcze kwadratowe, a czas mijał
zdecydowanie wolniej. Muszę tutaj
wspomnieć o Mariuszu Drohomireckim i Piotrze Kołodziejczyku, malarzach mieszkających i tworzących w Szczebrzeszynie - malowali i malują z
natury z takim wielkim apetytem, że nie da się nie zarazić tą energią - parę
razy z nimi malowałam w plenerze, wiem co mówię.
Najbardziej jednak
interesowało mnie studiowanie postaci ludzkiej, w szkicu, w ruchu, w kolorze, w
nastroju, wreszcie, malując portret stopień mojego przejęcia sięgał zenitu.
Twarz człowieka była dla mnie tematem najsmakowitszym któremu nigdy nie mogłam
się oprzeć, tak pozostało do dziś.
Jestem takim malarzem który jadąc w plener musi malować z
natury, nie z przyzwyczajenia czy z obowiązku ale dla własnej ciekawości,
satysfakcji, z potrzeby zanotowania, naszkicowania tego co widzę, zachowania
dla siebie lub może przetłumaczenia tego co doświadczam na język obrazu. Tak samo
jestem malarzem który maluje portrety na zamówienie, ale nie jako odmalowanie
nieznanej mi osoby która życzy sobie portretu, interesuje mnie malowanie z
natury, poznawanie nowej twarzy, drugiego człowieka, próba zrozumienia bez słów
tego jaki ten człowiek jest, przyjrzenie się nie tylko fizjonomii, ale temu co
ukryte i nieznane, prawie nie do poznania.
To dla mnie zawsze ważna nauka, którą
wyciągam z pracy, za każdym szkicem, obrazem mam więcej informacji zapisanych, nie wiem, czy w rękach czy w głowie, czy w sercu? Mój nauczyciel
rysunku z liceum, świętej pamięci profesor
Jan Rzechak twierdził, że to jest połączone: „przez umysł, przez serce, przez
rękę na płótno”, do dzisiaj staram się w ten sposób pracować.
Uważnie prowadząc portret na zamówienie staram się rozpoznać osobę którą maluję, pomimo, że
do końca pozostaje dla mnie zagadką (nie sposób poznać kogoś nawet go znając),
ale wydaje mi się, że moja intuicja jest silna.
Namalowałam w swoim życiu wiele
portretów, do każdego podchodziłam z wielką uwagą, niektóre kosztowały mnie
wiele wysiłku, męczarni, inne przychodziły łatwiej, niektóre były trafniejsze
inne chybione, ale zawsze proces malowania był pouczający.
Nie ma miejsca na
mojej autorskiej stronie www.karpowicz-szymerkowska.pl na wszystkie ważne dla mnie obrazy, ale tutaj na blogu
zamieszczam portret Anny Flatau.
Portret Anny Flatau, zamówił Jej Ojciec, twierdził, że Anna
jest bardzo malownicza, gdy Ją zobaczyłam wiedziałam, że Jej portret wniesie
wiele do mojego malarstwa. Interesująca twarz, mądre, głębokie, wymowne spojrzenie
pięknych oczu, włosy jak z Velazqueza oraz poczucie, że Anna jest osobą silną w
swojej wielkiej wrażliwości i delikatności.
Katarzyna Karpowicz "Portret Anny" 100x80 olej/płótno 2013 |
Portret malowałam długo i z
namysłem, ale również z wielką przyjemnością, szczęśliwie nie miałam przy nim
żadnych kłopotów ani wątpliwości. Cieszę się, że istnieje potrzeba
portretowania swoich bliskich wśród kolekcjonerów, taki obraz niesie ze sobą
dużo wartości, oraz misję, żeby zostać w rodzinie na zawsze, opowiadając o
przodkach wymowniej niż tysiące fotografii zapisanych na twardym dysku. Ojciec
Anny widząc pierwszy szkic portretu zanotował, że to spojrzenie Córki na
obrazie jest jak spojrzenie jego Matki, wiedziałam już, że udało mi się złapać
to coś, co sprawi, że obraz będzie miał duszę.
Chciałabym podziękować Wojciechowi Tuleyi, wspaniałemu
galernikowi z warszawskiej Galerii Art, to dzięki Jego poleceniu powstał portret Anny. Polecam serdecznie jego osobę oraz Galerię Art którą prowadzi:
Droga Kasiu,
OdpowiedzUsuńjak zawsze mądre, przemyślane i interesujące osobiste wypowiedzi :) Cieszę się, że dobrze sobie radzisz w Budapeszcie. Serdeczności i uściski dla Ciebie i Grzegorza. Do zobaczenia w styczniu w Galerii STALOWA w Warszawie :) Krzysztof Fabijański