piątek, 29 listopada 2013

Notatki z podróży.

Wczorajszy dzień spędziłam na szkicowaniu widoków z hotelu. Jestem w Rijece na Chorwacji, to moje pierwsze zetknięcie z tym krajem, czuję się zaskakująco dobrze i bezpiecznie. Z balkonu hotelowego pokoju widać spokojne morze otoczone wzgórzami, port i kontenerowce stojące w kolejce do załadunku.
Spokój, chlupot fal uderzających o skały, w porcie kilka razy ktoś nadał komunikat i przez głośniki popłynął melodyjny, pogodny język włoski, skierowany do załogi tankowca z Italii.


Nigdy nie byłam w hotelu z tak pięknym widokiem, o tej porze roku nie ma turystów, opustoszałe hotele maja swój tajemniczy urok pełen melancholii i grozy. Myślę o tych wszystkich gościach, którzy byli tu przede mną, każdy ze swoją historią, nie mogę się powstrzymać od komponowania w myśli obrazów na ten temat.
Cały dzień wykorzystałam na szkicowanie, te barwne notatki przydadzą mi się do nowych obrazów. Chciałabym namalować obrazy przedstawiające scenę balkonową z samotną postacią siedzącą na fotelu, z takim syntetycznym, idealnym pejzażem w tle.

 Pojawił się Enzo Molinari z „Wielkiego Błękitu” Luca Bessona w długim czarnym płaszczu, zauważył, że maluję, zamachał do mnie entuzjastycznie, wychwalając piękno tego świata, życzył mi wszystkiego co dobre. Dzięki temu, że czasem wyjdę w plener ze szkicownikiem spotykam ciekawych ludzi, z którymi zwykle wymieniam się tylko kilkoma słowami, ale zapamiętuje ich tak jak pejzaż który maluję- na zawsze. Są niezbędni, rzadko maluję obrazy nie przedstawiające choć jednego człowieka.

Jako małe dziecko rysowałam i malowałam tylko z wyobraźni, w późniejszych latach podstawówki zaczęłam się przygotowywać do liceum plastycznego. Malowałam i rysowałam z natury, pejzaże, martwe natury, ale przede wszystkim dużo szkicowałam.

Oszalałam na punkcie szkicowania, ćwiczyłam rękę i oko codziennie zapychając teczki papierami. Nie lubiłam i do tej pory nie używam szkicowników w formie książki które kartka po kartce przedstawiają kolejne szkice. Szkicuję na kartkach bloków i szkicowników które potem odrywam i traktuję jako osobne prace, czasami maluję z nich obrazy, mocno fatygując w trakcie pracy, często je gubiąc albo całkiem niszcząc przez przypadek.

Żal mi, że nie dbałam o zbiory tych papierów, trochę ich mam poupychanych w szufladach, w starych teczkach, w pracowni, teraz postanowiłam to zmienić. Tak jak ulatuje spory procent moich pomysłów, gubią się notatki o malowaniu, wylatują z pamięci ważne cytaty, tak zaniedbane są moje rysunki wydarte ze szkicowników i zapomniane, w szufladach.

Szkice znajdziecie na blogu, a ja obiecuję sobie, że znajdę dla nich bezpieczne miejsce . Wydaje mi się, że w moim przypadku to bardzo istotne, w tych rysunkach widać zwykle więcej swobody i temperamentu niż w obrazach. Poza tym często same w sobie szkice mogą być traktowane jako gotowe prace, szkic ma w sobie nieraz więcej wyrazu niż wielkoformatowe płótno.



 






1 komentarz: